Dzisiaj media komentują roszady w TVN i Grupie ITI związane z planami sukcesyjnymi rodziny Walterów. Mariusz Walter wycofuje się z zarządu Grupy ITI i obejmuje stworzone dla niego stanowisko honorowego prezydenta. Natomiast jego syn Piotr, wchodzi na jego miejsce, opuszczając zarząd TVN do końca roku. Jest to symboliczna zmiana, ponieważ jednoznacznie kojarzona z rodziną Walterów TVN staje się prawie „zwykłą” firmą. Za zmianami w zarządzie nie idą na razie zmiany własnościowe. „Rodzinność” ulega zmniejszeniu w sferze operacyjnej (performance) natomiast pozostaje niezmienna w sferze kontrolnej (governance). Czy otoczenie biznesowe to jednak dobrze rozumie? Problem komunikacji w sukcesji to nie tylko komunikacja wewnątrz rodziny biznesowe ale także z otoczeniem.
Grupa ITI była i jest specyficzną firmą rodzinną, w której współpracowały ze sobą zgodnie przez lata dwie znane rodziny – Wejchertów i Walterów. Osobowości obu Seniorów były dla rynku wyznacznikiem wartości, jakimi kierowały się Grupa ITI i TVN. Czynnikiem rzutującym na ten przypadek był jednak także fakt wprowadzenia Grupy ITI na rynek publiczny. Upublicznienie biznesu spowodowało jego wzrost poprzez dostęp do źródeł kapitału ale jednocześnie spowodowało konieczność wzmocnienia relacji komunikacyjnej z otoczeniem – rzesze inwestorów nagle zaczęły zastanawiać się nad relacjami w obu rodzinach i komentować ich wpływ na PRZYSZŁOŚĆ biznesu. Sukcesja po Janie Wejchercie wpędziła Grupę ITI w problemy nie tylko biznesowe czy finansowe – ale i z tożsamością. Rynek nie dostał jasnego i wiarygodnego komunikatu na temat perspektyw stabilności biznesu. Grupa ITI zawsze lubiła wyrafinowane instrumenty – zbytnie przekombinowanie było przyczyną pierwszego nieudanego debiutu. Osobowości Seniorów były jednak jakąś gwarancją dla inwestorów, że mało zrozumiałe struktury własności i finansowania, są jednak uczciwe i warte inwestycji. Dzisiaj inwestorzy dowiadując się o zmianach w Grupie ITI związanych z Walterami Seniorem i Juniorem, wiedzą jeszcze dodatkowo o umowie z Canal Plus. A ta umowa sprowadza się do konkluzji – nie wiadomo jak będzie, bo czas pokaże, kto ma więcej siły. Czyli energia najważniejszych osób znowu pójdzie na sprawy wewnętrzne a nie na biznes.
Informacjami w spółkach giełdowych rządzą reguły obserwowane przez Krajowy Nadzór Finansowy. Jednak cóż przeszkadzało aby plany sukcesyjne upublicznić z odpowiednim wyprzedzeniem i objaśnieniem a zmianom nadać odpowiednią oprawę? Przecież Mariuszowi Walterowi, legendzie telewizji, oraz jego synowi to się należało! I tak postępuje koncern medialny? Chyba, że rodzina Walterów nie wiąże już swojej przyszłości z TVN i ITI i szykuje się do ewakuacji…
Rynek chyba trafnie odczytuje postępującą erozję ‘rodzinności’ w Grupie ITI. Przejście Piotra Waltera do sfery governance powoduje utratę przez TVN swoistego, niepowtarzalnego piętna osobowości dwóch pokoleń. Akurat Piotr Walter uważany był za przykład ‘pozytywnego nepotyzmu’ – tj. wykreowania lidera spośród rodziny, który umiejętnościami nie ustępował ojcu, a motywację miał nie mniejszą. Nie wiemy seniorzarówno ja jak i rynek kapitałowy, jak ktoś o takiej osobowości wytrzyma w sferze nadzoru? Ma tylko PILNOWAĆ rodzinnego majątku? Zapewne takie były okoliczności – jednak nie ma przekonywującego i wzbudzającego nadzieję komunikatu do rynku, który ironizuje, że po odejściu Juniora jego rolę spełniać będzie PIĘCIU nowych członków zarządu. Dodatkowo Canal Plus wprowadzi do władz kolejne osoby. Jeśli najcenniejsza aktywa ludzkie przechodzą do sfery nadzoru, kiedy operacyjnie nie idzie najlepiej, to moim zdaniem zwiastuje to problemy w sferze właścicielskiej. A to budzi niepokój inwestorów – Piotr Walter w naturalny sposób zawalczy o interes swojej rodziny, a co z interesami inwestorów? Do tej pory swoje plany opierali na długookresowej jedności celów obu zainteresowanych stron – inwestorów i rodziny Walterów. Czy to założenie da się utrzymać?
W planowaniu sukcesji często ignoruje się otoczenie firmy rodzinnej. Uwaga zwykle skupiona jest na relacji Senior – Junior (ew. rodzeństwo). Grupa ITI (choć element rodzinności redukuje się w niej) jest świetnym przykładem, że biznes rodzinny nie funkcjonuje w próżni. Otoczenie biznesu musi rozumieć, o co chodzi w planie sukcesji – w przeciwnym razie da ‘popalić’ i zagłosuje nogami.