Naczepy z logo RABEN są stałym elementem polskich dróg. Mało jednak osób wie, że jest to jedna z największych polskich firm rodzinnych. Faktycznie ‘wyemigrowała’ ona w 3. pokoleniu z Holandii do Polski. Jest to firma, w której sukcesja obecnego pokolenia zrealizowała się nie poprzez dziedziczenie czy darowiznę, a przez wykup biznesu od rodziców przez syna Ewalda, który osiadł w Polsce. Warto pochylić się nad tą historią….
W 1931 roku w małym Winterswijk w Holandii Jan W. Raben zaczął okolicznym rolnikom wozić ich produkty i zwierzęta na targ. Czas na pierwsze przekazanie pałeczki nadszedł w 1960 roku, gdy założyciel Jan przekazał ją synom Hennie i Theo. Jednak układ ten nie funkcjonował dobrze, więc Theo kupił od Hennie jego część w latach 80-tych. Ale pierwszy krok za granicę wykonał wnuk Ewald. Firmę znał od podszewki, bo już, jako dziesięciolatek w soboty mył w niej ciężarówki a na studiach dorabiał prowadząc je m.in. do Polski. Wyczuł wiatr zmian pod koniec lat 80-tych i w Wigilię 1989 r. oświadczył swoim zszokowanym rodzicom, że rzuca kończy studia i emigruje do Polski by tam, jako 22-latek otworzyć biznes logistyczny pod swoim zarządem. Rodzice podzielili udziały w firmie na trzy części przekazując Ewaldowi i jego bratu po 1/3. Za tym podziałem nie poszedł niestety podział odpowiedzialności. Teoretycznie syn Ewald rozwijał Polskę a jego brat resztę, ale to ojciec rządził zakulisowo. Bardzo szybko polska część rosła wraz z dynamicznie rozwijającym się rynkiem a biznes holenderski działał na bardzo nasyconym konkurencją otoczeniu. Po trzech latach polski biznes był większy od holenderskiego, a po dziewięciu musiał go już utrzymywać. Oczywiście poza Ewaldem reszta rodziny życiowo i emocjonalnie była związana z Holandią i nie chciała się pozbyć deficytowego, ale tradycyjnego biznesu związanego z początkami firmy. Rozpoczęły się rodzinne starcia. Na początku próbowano je moderować przy pomocy rady zewnętrznych doradców, która z czasem przekształciła się w radę nadzorczą, w której oprócz zewnętrznych fachowców zasiadł ojciec a Ewald objął zarząd całością. Jednak ten układ nie okazał się efektywny, ponieważ nadal zbyt wiele energii traconej było na tarcia na radach nadzorczych. W końcu Ewald odkupił w 2004 roku udziały od rodziców, aby prawie w ostatniej chwili odciąć permanentnie deficytową holenderską część, która zaczęła wciągać cały biznes pod wodę. Od 2006 z czynnego zajmowania się biznesem odszedł też brat a w radzie nadzorczej nie ma już członków rodziny, Ewald został polskim przedsiębiorcą roku 2012.
Ewald Raben deklaruje, że jego firma pozostanie firmą rodzinną. Chciałbym jednak zwrócić uwagę na model, jaki on stosuje, a który moim zdaniem znacząco odbiega od praktyk i zwyczajów polskich firm rodzinnych:
• Ewald w wieku 35 lat przejął pełną sukcesję po rodzicach, wykupując ich udziały,
• Pięć lat wcześniej oparł się na doradcach spoza rodziny, żeby merytorycznie móc zrównoważyć emocjonalne decyzje reszty rodziny,
• Zbudował plan awaryjny zarządzania awaryjnego firmą, gdyby go zabrakło a małoletnie dzieci nie były jeszcze w stanie objąć aktywnego kierowania,
• Mimo, że zamierza zachować kontrolę rodziny, to do wprowadził do rady nadzorczej WYŁĄCZNIE osoby spoza rodziny – w ten sposób konsoliduje wokół siebie kapitał ludzki i społeczny spoza rodziny i pomnaża te cenne zasoby.
• Nie zamierza w prosty sposób przekazać dzieciom biznesu – oczekuje, że zbudują sobie swoje biznesy, tak jak zrobił to on sam. Najpierw niech pokażą, co potrafią same osiągnąć i wówczas będzie można ocenić, czy przejmując biznes Ewalda nie położą go w przyszłości. Jak przyjdą z biznesplanem, to on go rozważy czy sfinansować? Są też kredyty bankowe…
Szczególnie istotne są poglądy Ewalda Rabena na wychowanie dzieci. Należy im się edukacja i niewielkie kieszonkowe, jednak już nie auto i mieszkanie. Na te dobra i na rozrywki niech sobie same zarobią. Nie ma opcji mieszkania z rodzicami po osiągnięciu dorosłości.
Podejście prezentowane przez Ewalda Rabena są dość powszechne wśród moich klientów zagranicznych i prawie niespotykane wśród polskich. Uważam, że jednak warto zastanowić się nad tym przykładem transferu na nasz grunt tak różnych od polskich wartości biznesowych i rodzinnych i zastanowić, na ile polskie rodziny są gotowe je praktycznie zastosować. Sądzę, że taka alternatywa wobec prostego przekazywania poprzez darowiznę lub spadek powinna być serio rozpatrywana. O tym będziemy rozmawiać we Wrocławiu na VI Zjeździe Firm Rodzinnych u-Rodziny 2013.